Budzą mnie koszmary i własny krzyk.
To tylko sen. To tylko zły sen.
Ocieram pot z twarzy. Biorę głęboki oddech.
Światło ulicznej latarni przedziera się przez żaluzje w oknie sypialni
liniując jej sufit.
Czasami, nie mogąc zasnąć, zapisuję na tych linijkach moje plany.
Snucie planów po koszmarach nie jest możliwe.
Zapalam nocną lampkę.
Łudzę się, że jej blask rozproszy horror snu,
pozwoli mi o nim szybciej zapomnieć.
Nie zapominam.
A gdy powieki na powrót stają się ciężkie,
znów tonę w brudnej mazi, spadam w przepaść,
gubię się labiryntach, przedzieram przez mroczne lasy,
trafiam do grot, gdzie przytłaczają mnie głazy,
tracę bliskie mi osoby…
Czy to wszystko jest jedynie tworem mojej wyobraźni?
A może…
Warte głębokiej analizy.
Dokąd więc idę zasypiając?
Do miejsca pełnego zakodowanych rad i podpowiedzi?
Czuję się uprzywilejowana, nie należę do tej drugiej grupy.
Chociaż… po pięknych snach, bo i takie mi się niekiedy przytrafiają,
szczególnie po tych, w których tryskam zdrowiem,
przebudzenia bywają niezmiernie bolesne.
❤