I przyszła!
Wybaczam jej opóźnienie i ospałość.
Sypnęła kwieciem, piórami ptaków i nadzieją.
Ubieram się w wiosenne szaty.
W pastelową lekkość. W radość.
I jedno i drugie przetkane jest niestety nićmi niepokoju.
Bo czasy niespokojne. Bo ciało obolałe. Bo psychika nadszarpnięta.
Tworzę jednak chwile, podczas których zapominam o kaleczących mnie negatywnościach.
Nurkuję nosem w kielichach tulipanów,
wtulam w wazony bukiety dzikich kwiatów,
wsłuchuję się w tony ptasiej muzyki,
wypełniam donice na balkonie roślinami, obiecującymi błękitne obłoki i odurzający zapach,
zachwycam się drzewami i krzewami magnolii otulonymi bielą i różem
(i niekiedy kroplami deszczu),
I… znów, jak zresztą o każdej porze roku, trzymam na smyczy pędzące do przodu bez opamiętania myśli,
staram się koncentrować na TUTAJ i TERAZ.
❤