Próbowałam dziś otrząsać się z nocnego koszmaru.
Przypominał fragment powieści grozy.
Nocą przyszła mi z pomocą mała tabletka o wielkiej mocy rozpraszania lęku.
Nie miałam ochoty drżeć z przerażenia i studiować sufit do rana.
Po lunchu, zamiast po kolejną pigułkę, sięgnęłam po aparat fotograficzny.
Tworzyłam kompozycje z tego, co miałam pod ręką.
Uświadomiłam sobie przy tym, że otacza mnie w moich czterech kątach wiele ciekawych rzeczy.
Zachęcają do kreowania scenek. Motywują do dalszej fotograficznej zabawy.
Czy udało mi się pozbyć strachu, jaki wzbudził we mnie zły sen?
Nie, ale robienie zdjęć pozwoliło mi go zneutralizować.
Jak dobrze mieć wyciszające hobby!