Z upływem lat, coraz bardziej przekonuję się do tego, że jestem stworzona do wiatru we włosach i piasku pod stopami.
Uwalnianie stóp z obuwia, najczęściej na plażach, to dla mnie zastrzyk energii, balsam dla duszy,
możność bliższego kontaktu nie tylko z naturą, ale i z samą sobą.
Wczoraj było magicznym dniem. Dniem pełnym bliskości, miłości.
Moje stopy wtulały się w piasek plaży przez wiele godzin.
Zbyt krótko, pomyślałam, gdy słońce zafundowało sobie kąpiel w morzu,
gdy chłód sierpniowego wieczoru ubrał moje ciało w gęsią skórkę,
gdy zmęczenie dało się we znaki.
Tak jak moje stopy potrzebowały czułego kontaktu z piaskiem, tak i ja, ta najczęściej niewidoczna dla innych,
trochę zagubiona gdzieś między byciem żoną, matką, córką, siostrą,
potrzebowała zbliżenia.
Przytuliłam się do siebie, objęłam się ramieniem i przyrzekłam sobie, że postaram się o sobie nie zapominać.
Czy było to rzuceniem słów na wiatr? Mam nadzieję, że nie.
Przesyłam Ci garść pozytywnej energii i zapraszam do spotkania przy kolejnym wpisie.
❤